poniedziałek

spokojna

wtorek


Nie no, kurwa, totalnie bezsilna jestem wobec niego. Nic mnie nie rusza poza nim, ani nie jestem zła, ani rozczarowana. Przecież to już wiedziałam wcześniej, że jeśli czegoś bardzo chcesz, to masz gówno zamiast czegoś. Tak było dziś. A jakie miałam reakcje? Oczywiście, pierwsza sekunda i smutek całego ciała, potem papieros i rezygnacja. Przecież tak to jest, gdy czekasz na coś cały dzień. Tak to jest, że jeśli budzisz się z myślą o tej jednej chwili dnia, to ona nie nadejdzie.

i want you

poniedziałek

I rozpiera mnie takie wrażenie puste, głębokie i podniecające. A wczoraj się coś skończyło, wreszcie zobaczyłem koniec pewnego etapu, do tej pory najważniejszego dla mnie. Przyjąłem jego nadejście ze spokojem, już bez zaskoczenia, jakby z ulgą. Trochę nieobecnie może dlatego, że zaczynałem inna drogę z duszą na ramieniu, może trochę na sercu. Teraz rozpiera mnie takie wrażenie pełne, bardzo głębokie, erotyczne, pasjonujące i wszechobecne. Dlatego nie umiem pisać. Nie umiem skupić oczu na ekranie, myśli na temacie. Jedyne, co mogę, to patrzeć w te dwa czarne, najcieplejsze na świecie punkty.  

sobota

"She will love you like a fly and never love you again"

No, to jak się wpakuję teraz w coś, to będzie padaczka. Mam takie postanowienia: zrobić wszytko, żeby nic z tego nie wyszło. Proste. Takie jest moje główne założenie. Żeby mi nie spadał nastrój, żeby nie myśleć, żeby być bez emocji jak zawsze. Niestety coś mi nie wychodzi, bo kiedy ktoś cię tak przytula, to nie umiesz inaczej. Nie umiesz inaczej, gdy chcesz kogoś tak przytulać. Na szczęście wszystko się koncentruje na końcu i oboje czujemy, że on się zbliża. Dlatego chcemy z siebie korzystać poza granicami rozsądku. Będzie to jedna z najmilszych erotyzmem podszytych znajomości. A potem, odjedziemy od siebie i trochę będzie smutno. Trochę będziemy myśleć. Ja zostawię u Ciebie coś, po co będę musiał wrócić, bo tego chcesz. Tylko żebym nie zostawił czegoś, bez czego nie będę mógł żyć.
Raz mi się udało zostawić wszystko i nie mieć z tego powodu nieprzyjemności gastrycznych. Nie mam pewności, może już ich nie pamiętam.  
obracaj mną.

środa

Jak to dobrze, że czasem nie czuję tej pustki w brzuchu po obiedzie.  

poniedziałek

Ten niepokój w brzuchu przyprawia mnie już o mdłości. Wiecznie jestem głodny, a nie chce mi się jeść. Czuję strach przed tym, co nadchodzi i nic nie mogę na to poradzić. W nocy nachodzą mnie oni. Nie pozwalają spać. Nie pozwalają na spokojną głowę, męczą i mówią, że coś się musi spierdolić. No, jasne, że musi. Najlepiej będzie, jak się wszystko spierdoli i wtedy dopiero będę miał spokój. Wtedy wyluzuję.
Teraz kryję wszystko w sobie, a na zewnątrz wyłażą mi tylko krosty i wyglądam jak nastolatek. Zaraz się zakocham i znów będę nieszczęśliwy jak nastolatek, jak gówniarz. Zaraz przestanę nad sobą panować, bo nie jestem w tym najlepszy. Nie jestem dobry w niemyśleniu. Całkiem mi się udaje zachować zewnętrzne opanowanie, a czy wiesz, co czuję w środku? Nie wiesz, bo nigdy tego nie powiem. Będę się zachowywał jak ten gówniarz i udawał, że jestem obrażony na cały świat właśnie wtedy, gdy będę go najbardziej potrzebował. Przestanę rozmawiać nawet z nim.
Chcesz, pewnie, wiedzieć, dlaczego muszę się tak zachowywać, jak niedojrzały człowiek, jakoś emocjonalnie niedojrzały? Tego to już nie mogę powiedzieć. Może dlatego, że jest tyle do zrobienia. Pewnie sam nie wiem i pozostaje mi tylko ta pustka w brzuchu.  

czwartek

good night

"Push play / And dream away..."

To napiszemy coś. Może wypowiemy się na temat rozbieżności charakterów naszych mózgów? Jest ich wiele - rozbieżności.  I mózgów też jest wiele, a żadnego z nich nie rozumiem. To by było na tyle.  

środa

Jedna, mała i nieistotna rzecz mnie martwi. Właściwie to będzie ich więcej, tych rzeczy. Dochodzę z przykrością... To też fajne zdanie, ale nieprawdziwe (bo zazwyczaj robię to z radością). Dochodzę, więc do smutnych wniosków niezrozumienia mnie przez świat i świata przeze mnie. O, to chociaż w jednym punkcie się zgadzamy. Wnioski me nie są bezpodstawne. Każde zdanie wypowiedziane jest inaczej odebrane, niż ja je rozumiem. I się obraża na mnie ktoś albo się nie śmieje, albo myśli, że ja myślę tak, jak mówię. A mówię inaczej. Nigdy nie mówię tego, co myślę. Zawsze mówię to, co myślę. Teraz też mnie nie rozumie. Tylko nie wiem, jak to wyjaśnić. Raz jest tak, a raz inaczej.
Następnie martwi mnie, że wszyscy są zmartwieni, że nie mają siły, że narzekają na pińcet kilometrów, że są wiecznie zmęczeni i wiecznie załamani. W sumie to się uzupełniamy z tym światem, bo ja nie wiem, o co mu chodzi, a on nie wie, dlaczego ja zawsze odpowiadam „ w porządku”.


Niedokończone, bo mi się już nie chce gadać, bo znów bez sensu.

poniedziałek

"She turned my dad on (...) / She made me kill myself"

Pewne elementy mojego życia mnie zaskakują. Najbardziej zaskakuje mnie charakter pewnej osoby, z którą jestem najbliżej na świecie. Jest, kurwa, nie do wytrzymania lub jest Kurwa nie do wytrzymania: nigdy nie ma długopisu, a lusterko zawsze... nigdy nie zabierze do mnie piżamy, ani szczoteczki do zębów, ale krem do twarzy i ubrania na zmianę za każdym razem.
Poza tym jest całkiem inteligentną, zgrabną i miłą dupą. Co dziwne, lubi czytać książki i słucha dobrej muzyki.

niedziela


Czas włączyć się do gry, Mój Drogi. Podobno nazywa się ją życiem, albo egzystencją. Dla Ciebie, to będzie wyścig z czasem, który został do końca ostatniej rundy. I co się dziwisz? Aa... co ja będę robił? Otóż, ja będę czerpał sadystyczną przyjemność widząc Ciebie konającego.


ps. dla mnie to trochę za mocne.

wtorek

zastawiony

sobota

zostaw mi spokój

Wiesz, jak to jest, gdy wydaje ci się, że jesteś w teledysku? Nie? Hmm... to ja ci pomogę. To jest tak, że widzisz, jak obraz przejeżdża obok ciebie, a ty siedzisz w miejscu. I wymijają cię tramwaj i dwa autobusy. Potem dostrzegasz kobietę siedzącą na zaśnieżonym chodniku. Opiera się krzesło. Wtedy ty wyjmujesz telefon i zaczynasz kręcić, bo jest już zbyt dziwnie. Następnie obraz się zatrzymuje, a tramwaj przed tobą miga światełkami, że awaria. Podjeżdża na sygnale pomoc drogowa, parkuje na trawniku między ulicą, a torami. Zaraz za nią słyszysz sygnał erki i po drugiej stronie ulicy, tym razem na chodniku, parkuje karetka. W końcu wszystko rusza, wraz z tramwajem przed tobą. Mijają cię ulice i sklepy. Zaraz, w bocznej ścieżce, znów widzisz karetkę migającą światłami. Dwie przecznice się przesuwają i już przeczuwasz niebezpieczeństwo w pulsacyjnym echu niebieskiego światła – to radiowóz, a obok niego policjanci skuwają długowłosą blondynkę. I trwasz w tym teledysku, i oglądasz to, co się rusza obok, i nie umiesz oderwać wzroku.

środa

Ona mnie nie ogarnia, a chciałbym, żeby to zrobiła. Dobrze, że ja siebie ogarniam, tylko nie powiem, w jaki sposób. Nie mogę zdradzić, co myślę o sobie i o niej. Takie czasy, że oszukujesz nie tylko siebie, ale też innych. Tak, koniec tego egoizmu wszechobecnego! Od dziś oszukujemy nie tylko siebie, ale też wszystkich innych! Do dzieła! 

poniedziałek

"No, you can't call me her name"

Pewnie, że jest coraz lepiej i coraz więcej. Lepiej nie przyjeżdża autobus, lepiej zacina wiatrem deszcz, lepiej się depresja zadomawia po kątach. Jasne, że jest więcej zgniłych liści, więcej tafli wody pod nogami i więcej smutku na twarzach przechodniów. Nawet ja czuję się lepiej. Lepiej mi się rzyga i lepiej mnie boli. Więcej noszę na sobie, więc lepiej się męczę. Więcej Ciebie, więc lepiej Cię nie znoszę. Tylko mnie jest coraz mniej, bo lepiej mi się udaje więcej śmiać.
 Pusto i tylko te dżdżownice są przeszkodą w spokojnym powrocie do domu. Idę ciemnym chodnikiem i myślę o tym, co trzeba zrobić. Znów za dużo mam na sobie. Przed chwilą miałem pustkę, a teraz co chwilę inna myśl, inny punkt widzenia. I patrzę jeszcze na ten deszcz i pewnie chciałoby mi się płakać, gdyby nie to, że już za dużo łez się uzbierało.
Przypominam sobie, że nie tak dawno świeciło słońce, ale we mnie się nic nie uśmiecha. Już nic się nie uśmiecha, bo nie mogę się siebie pozbyć. Sprawiam sobie za dużo problemów, wciąż czegoś szukam. Pewnie jakiegoś szczęścia ogólnie pojętego tylko, że ono mnie nie obchodzi. I może warto do siebie dopuścić takie myśli, które mnie zawsze brzydziły?
Przecież ja nigdy nie byłem takim smutnym człowiekiem, a teraz patrzę na siebie i nawet ten deszcz jest weselszy, niż ja. Jest żywy i głośny, porusza się rytmicznie do jakiegoś rockowego kawałka. Może warto do siebie dopuścić te myśli, które zawsze mnie brzydziły? Że może nie jestem człowiekiem szukającym wiecznie, tylko takim, który jednak chce coś znaleźć?

sobota

Jakieś to wszytko zbyt uczuciowe jest, a wcale tak nie czuję. 

piątek

muszę! muszę! myszę pisać!


za mało miejsca
no za mało miejsca na Nią
ale mnie to gówno obchodzi
i właśnie taką ma strukturę moja głowa
a właściwie to jej nie ma, bo gdy dziś myłem włosy, to mi ją woda urwała

czwartek

nienawidzę Cię.
siedem
razy
 Muszę coś napisać, żeby zacząć myśleć, bo jak na razie od 6 dni pusto mi. Może to dlatego, że się nie nudzę. Powoli staję się trochę zwarzywniały, wrastam w podłoże i przemieszczam się z nim lub ono ze mną. Już mi nawet urosła natka, a korzeń ma 2 metry. Dwa metry w głąb plus dwa metry szerokości. Jest ciężki i uwiera mnie wszędzie, czasem się porusza niemiło i chrzęści piaskiem. Pełznie zawsze za mną, ale niekiedy jest tak ociężały, że nie mam siły wlec go za sobą, wtedy siadam i czekam, i czytam, i słucham. Mam od niego odciski, które zostawią rany.
Patrzę na to, co piszę i strasznie tu smutno. Pada cały czas i wieje wiatr. Niby wszystko takie stałe, ale jednak ten wiatr czasem wieje mocniej i robi się jeszcze bardziej stały. Od paru dni nic się nie zmienia, bo on stale silniej dmucha. Teraz nawet liście nie są rude tylko gburzasto-coś-tam. Taka ich natura. I coraz więcej wody, która niedługo wleje się przez lufcik. I tak myślę teraz sam, że chyba czegoś tu brakuje. Brakuje albo tu, albo mi.  

You don't know What you're missin'

...wasting your time for thinking

Naprawdę przydałby mi się ktoś od myślenia, bo teraz to jest tak bezmyślnie zupełnie.

Gdzie jest kartka? A długopis?
A ma pan coś swojego?
hm... mam gumę do żucia, poczęstuje się pani?


środa


I nie mogę spać, i jest 5:21, i zjadłam mandarynkę
nie lubię mandarynek

Czasem lubię wiedzieć, że wiesz lepiej, co myślę. Właściwie, to dlaczego nie mogę sobie wynająć kogoś, kto będzie za mnie myślał?

I mam za dużo na głowie, a w środku nic, to znaczy, że się nie nudzę.

poniedziałek

myślę tylko, gdy się nudzę

niedziela

" She's got such a dirty mind and it never ever stops"



Ogólnie to jakaś paranoja na punkcie miłości panuje. Wszędzie się kochają, całują, przytulają i rzygają na siebie tą całą czułością. Ja nie rzygam, bo nie mam już tego odruchu.

"Tell me how you feel"

 Pamiętam, że kiedyś komuś zaufałem i się zjebało, jak zwykle. Potem miałem problemy ze szczerością. A następnie znów się zjebało. Ciekawe, czy ludzie, którzy zdradzają tzw. przyjaciół, mają wyrzuty sumienia? Pewnie nie, bo ja mam.
A! I dowiedziałem się, że jestem facetem, bo mam więcej testosteronu.
I jeszcze, że kobiety nie zapominają o swoich ex.
A do tego, że typowym dla mężczyzn zdaniem jest: „Zraziłem się, bo zostałem zraniony. Teraz nie umiem nikomu zaufać, już nie chcę bliskości, zaangażowania”. A słyszałem, że kobiety są słabe. 

sobota

"And if you stayed over
 You know we would
 If we could
 Put it back together
 We could be... fine..."

Bonobo "If You Stayed Over" (feat. Fink)




Prawda, że czasem brakuje słów. A ona i ja lubimy ciszę.

piątek

To jest najszczerszy uśmiech ten, gdy nikt nie widzi.
You're the last thing i need

Dziewczyna o niebieskich oczach siedziała na krawężniku. Oszałamiała urodą, ale przy wnikliwym spojrzeniu w oczy było widać ślady łez. Delikatny grymas na ustach zdradzał niedawne cierpienie.
Zapewne właśnie spotkał ją ogromny zawód ze strony chłopaka, bo starała się powstrzymać rodzący się ból. Przecież to tylko facet, nie warto się nim zamartwiać. Olać, bo nie jest jej wart, skoro zachowuje się jak gówniarz.
Zapewne właśnie zraniła kogoś bardzo dla niej ważnego. Uważała, że mocne uderzenie bólu będzie lepsze na tym etapie związku. Później mogło być tylko gorzej. Nie chciała dłużej go męczyć sobą i swoimi fanaberiami. Prawdopodobnie dla niego nic nie było męczące, ale za jakiś czas by sobie zdał sprawę, jak był traktowany. Teraz tylko widać w niej cień dawnego zmartwienia i zwiastun wielu miesięcy głębokich rozmyślań nad utratą sensu życia. Życia bez jego ciepła i bliskości. Życia pozbawionego bezpieczeństwa.
Zapewne poznała właśnie kogoś. Podoba się jej. Jest uprzejmy i elokwentny, jak zwykło się mówić. Chcą się poznać lepiej i na dłużej, ale ona dużo myśli. Dużo za dużo. Już pojawiły się w jej głowie obrazy szczęścia, spokoju i rozczarowania. Płakała, bo się boi, bo jej głowa już przedstawia najgorsze wersje. Nie będzie tam zdrady, będzie tylko pustka.
Zawsze uważała, że on będzie ostatnią rzeczą niezbędną do życia. Pewnie wydaje jej się, że podjęła dobrą decyzję. Pewnie wie, że to będzie najgorsza decyzja. Pewnie czuje, że czeka ją wiele godzin męczącego myśli płaczu.

środa

Slipping Away




             Udostępnię Ci mój kwiecisty język, żebyś mogła napisać wszystko, co myślisz, co chcesz powiedzieć i zrobić. Oddam Ci moje palce, żebyś mi powiedziała, co czujesz i za czym tęsknisz. Podaruję Ci moje odcięte dłonie, żebyś mnie wreszcie poczuła i zobaczyła, co mam w sobie. Dam Ci całego siebie, tylko nie chcę niczego w zamian. Nie poświęcaj mi myśli ani kartki czasu. Nie oddawaj mi swojej duszy ani pasji. Będę dla jednej istoty wszystkim pod warunkiem, że nie dostanę żadnej zapłaty. Jeśli będę cierpiał, jeśli każdej nocy spotkam w łóżku koszmary, jeśli świat będzie dla mnie szary i bolesny, będę myślał tylko o niej. Kiedy wrócę pełen smutku, zmęczenia i goryczy, kiedy spełnię jej jedyne marzenie, kiedy zabiorę ją tam, gdzie nikogo przed nami nie było, a ona nie obdarzy mnie uśmiechem, będę myślał tylko o niej.
            Chcę, żebyś mi mówiła, co widzisz, bo ja nie umiem dostrzegać świata. Jest zbyt płaski i kartonowy. Nie ma w nim zieleni ani różu, tylko trochę brązu i miedzi, czasem dostrzegam bryły węgla i chmury dymu. Chcę mieć spokój. Nie chcę wiecznego gadania o niczym. Chcę treści, jasnej i przewiewnej. Chcę myśleć bez uprzedzeń o niej. Chcę myśleć o tej, która istnieje tylko dla mnie, tylko w mojej głowie.
R.

wtorek

 Jest wiele najgorszych. Są najgorsze chwile, myśli, rzeczy, ba! Ludzie mogą być też najgorsi i często są. Są najgorsze piosenki i filmy. Jest najgorsze powracanie. Kiedy powracasz do zdjęć i myśli. Wcale mnie to nie obchodzi, ale to jest najgorsze. I jak myślisz, że mogło być inaczej. A najgorsze, gdy wiesz, że tego chciałeś i gdyby było inaczej, to dążyłbyś do tego, co już się stało. I wiem, że to najgorsze już mam za sobą, a jednak wolałbym mieć przed sobą.
A jednak się uśmiecham. Dlaczego?  

niedziela

"Ona mu mówiła, jak życie przeżyła, jak się przeliczyła, gdy chciała być miła"
19 WIOSEN, "BWM"

"Because lately it's been getting quite intense"



Lubię, jak nic się nie dzieje. Lubię, jak już się działo. Lubię też, gdy mogę nic nie robić i nie myśleć o tym. Lubię czuć ten pierwszy poranny smak dymu, kiedy nie uważam, że jest mi smutno. Lubię samotność, gdy już nie czuję się samotny.

wtorek

"Piosenki o miłości"

Byłem pewien ze ty,
Nie myślałem ze tam,
Ale ten pomysł był zły,
Bo to nie zdarza się nam„

Ckod „To nie zdarza się nam”


Kiedyś mi powiedziałaś, że jestem dużo bardziej zamknięty w swoim świecie, że nie znasz moich znajomych, że ich separuję od ciebie. Dopiero wtedy zauważyłem, że tak właśnie jest. I jest więcej. Jest tak, że ja ich też separuję, że znam ludzi oddzielnie. Znam wiele osób, ale zawsze osobno. Mój świat jest zamknięty. Dla każdego mam kawałek, na którym może zamieszkać, jeśli tylko zgodzi się przyjąć moje warunki. Nikt się nie zna, a mieszkają tak blisko siebie. Czasem o sobie słyszą, czasem mylę się, co komu powiedziałem, czasem zmyślam, a czasem jestem do bólu szczery. Czasem oni o sobie pamiętają, ale to trudne, gdy słyszą o sobie tylko ode mnie. W moim świece nikt się nie zna.
A czy potrafisz sobie wyobrazić, ile znaczy dla mnie człowiek, któremu pozwoliłem ich wszystkich poznać?


Podziękujmy Panu R.
dzieje się nic

poniedziałek

"As above, so below"

 Zakrada się do mnie niepokój. Czuję go w brzuchu i na dłoniach. Ma delikatny, przezroczysty zapach, nie czuję go, ale jeśli znika, od razu zauważam brak, niedosyt i brak. Czasem mnie zaskakuje w środku nocy i nie pozwala spać, potem znika i budzi wstrząsami zimna nad ranem. Zmusza do leżenia w łóżku, straszy ludźmi tak, że nie chcę do nich wychodzić. Gdy wybija trzecia bezsenna godzina i chcę wstać, on trzyma mnie za ręce i nogi, mocno, jak nikt wcześniej. Wyrywam się z silnych objęć i biegnę do żywych. Udaję, że wszystko jest dobrze i uśmiecham się szczerze. Podczas śniadania, zawieszam się na myślach i nie słyszę ludzi. Znów żyję we własnym świecie, ale zaraz wracam, bo tak jest łatwiej. Cały dzień przeżywam w cieniu zapachu niepokoju. Wiem, że jest blisko, a mimo to tęsknię do niego. Wieczorem idę do łóżka, jak uzależniony, żeby znów go mocniej poczuć. Kładę się i wiem, że długo nie zasnę. Znów czuję jego ramiona i jest mi niepokojąco spokojnie.

sobota

 Brunatna torba upadła na chodnik i wytoczyły się z niej ziemniaki. Wtopiły się w szary krajobraz. Było ich pięć, a obok leżała nadgniła marchewka. Zapaliłem papierosa i zacząłem kontemplować powstałą abstrakcję. Siedziałem na desce i lekko się kiwałem. Ziemniaki leżały i kwiczały. Marchewka leżała i stękała. Zacząłem się zastanawiać, skąd się tam wzięły, ale nie przyszło mi do głowy żadne racjonalne rozwiązanie, gdyż deszcz w postaci ziemniaków nie chciał mi się zmieścić w głowie. Wyobraziłem sobie, że zamiast liści na jesień spadają ziemniaki i marchewki, a do tego jeszcze parę buraczków. Nieswojo mi się zrobiło z tymi ziemniakami, bo mówiły coś do mnie i mnie obserwowały. Już chciałem je olać i odwrócić się od nich, ale mniej więcej w połowie papierosa powiodłem wzrokiem trochę dalej i zobaczyłem czarną górę. Trochę się trzęsła i wydawała z siebie zwierzęce dźwięki, taki sapiący niedźwiedź. Góra zbierała ziemniaki. O chuj! To człowiek! Chyba za bardzo się spaliłem.

Pan Ł.

środa

"If I had to choose to live forever doing nothing / or to choose to have you near me for two seconds and then die"

 Nie mam przemyśleń. Prawdopodobnie nie mam myśli. Coś we mnie zabija zdolność refleksje. To coś przywołuje tylko marzenia, nie umiem się skupić. Ktoś zadaje mi pytanie, a ja umiem tylko poprosić o powtórzenie. Przeraża mnie, że to coś powoduje znieczulenie, które poza tym czymś przenosi się na życie poza. A życie poza jest ciekawe. Dziś w tym czymś podobało mi się: „pero el amor no existe”.  

poniedziałek

"porusza mnie sposób pozbywania się mnie"

Pamiętam zdenerwowaną kobietę, zakochałem się w niej w chwili, gdy usiadła naprzeciwko mnie w autobusie. Widziałem w niej pasję. Widziałem, jak ze złości cisnęły się jej do oczu łzy. Widziałem, jak opierdala kierowcę, za to, że za mocno zahamował. Obserwowałem czyste piękno kobiece. Miałem czas, aby poznać jej gesty, głos i spojrzenie. Nie znam jej imienia. Jednak do końca życia nie będzie dnia, w którym o niej nie pomyślę.

Napisał r.

"Brain fried tonight through misuse"

 To jest zeszmacenie. To jest paranoja i wysypisko śmieci albo rura, którą płyną ścieki z naszego miasta. Dlaczego wciąż mnie zaskakuje głupota? Przecież każdy powinien się przyzwyczaić do tego, co widzi na co dzień. Nie ma we mnie normalności. Wciąż mnie zaskakuje głupota. Szokuje. Wkurwia. Wciąż szukam logiki w ludziach i zachowaniach. Nie ma jej nigdzie. Muszę zacząć usuwać wspomnienia jak rzygi po ostatniej balandze.  

niedziela

"Can't believe you were once just like anyone else / Then you grew and became like the devil himself"

 Są dni nijakie i nudne, jesteś szczęśliwy, ale nic się nie dzieje. Są dni zabawne i pełne wrażeń, jesteś nieszczęśliwy, ale wpadasz w wir zdarzeń. Dziś jest dzień, który zmusza mnie do podzielenia się dniem wczorajszym.
Nie umiem wyrazić wszystkiego, nie umiem wyrazić niczego. Tyle się działo.
          1. Jestem pełnoprawnym uczestnikiem grupy „murek przy cpnie”.
          2. (nie)Mam zajebistych znajomych.
          3. Różni ludzie śpiewali mi pieśni, w różnych miejscach.
          4. Nie urwał mi się film, co mnie dziwi.
          5. Uśmiałam się niesamowicie.
          6. Piłam z pijakiem cytrynówkę i on też mi śpiewał pieśni.
          7. Zasnęłam w autobusie, do czego powoli się przyzwyczajam.
          8. Nie poniosłam większych strat ani materialnych, ani moralnych, chociaż...
          9. Zbiłam słonia.
          10. Dostałam list.
          11. Usłyszałam piękne słowa.
          12. Olałam parę spraw.
          13. I śmiech!       

piątek

"The liar take a lot less time"

 Jak zerwać z chłopakiem, żeby go nie zranić? Przeczytałem w babskim piśmie, że trzeba go doprowadzić do tego, żeby sam zadecydował o rozstaniu. Czyli musi go laska tak zacząć wkurwiać, żeby sam się wkurwił i „kurwa” powiedział. Jest w tym zajebiście dużo racji, gdyż zerwać, bez naruszenia jego męskiej dumy się nie da. Sam zostałem raz porzucony i chuj wielki był, jak stąd do Raciborza.
Zastanawia mnie natomiast, w mojej męskiej głowie, ile razy w podobnej sytuacji zrywałem z laskami. Ile z nich było mądrzejszych niż ja? Ile było dobrymi aktorkami? Przecież nie zostawiłem dziewczyny tylko dlatego, że mi się nudziła... No, może parę razy. Zazwyczaj nie mogłem się z nią dogadać, po prostu mnie wkurwiała niemiłosiernie i tyle, albo miała za duże oczekiwania, a człowiek musi być przecież wolny.
Nie interesuje mnie, ile z nich rzeczywiście grało, ale ile na tyle mnie lubiło, żeby się poświęcić. Budujące.  

napisał r.

czwartek

"And I've seen him with girls of the night..."

Buahaha! 
Uśmiałam się z zaskakujących efektów przeszłości docenionej lub będącej czasem straconym. Czasem czasem straconym.

niedziela

 Radość oszukiwania daje ogromne możliwości. Nie dość, że możesz kłamać, to jeszcze jesteś spełniony. Zastanów się, czy umiesz przez jeden dzień nikogo nie okłamać. 
A, czy umiesz przez jedną minutę nie oszukiwać siebie?

"The sound of your voice / Is piercing my patience”


Zupełnie tracę myśli. Jestem za mała bez nich. Wcześniej miałam za dużo, teraz brak mi ich najbardziej na świecie. Tych myśli: spokojnych i delikatnie szumiących za uszami. Takich, które pokazywały ciekawsze życie ze śmiechem i lodami jagodowymi. Był w nich las i samochód na poboczu, czasem rower i migawka aparatu, deszcz i przytulanie pod latarnią oraz wystawienie foteli na środek ulicy. Czasem krzyczałam i płakałam, częściej się śmiałam. Znów myślę o prozaicznym końcu, a on mówi, że zaczyna się do niej przyzwyczajać. Kurwa. Tu chodzi mi tylko o myśli, które mi uciekają. Nie umiem się z tym pogodzić, bo one były zawsze, a kiedy ich nie ma to boję się, że ja też zniknę. I będzie mnie coraz mniej i mniej. A na koniec zostanie tylko ostatnia drobna myśl. To nie miał być pamiętnik, do chuja pana.
Pomalowałam paznokcie na czerwono i na dworze jest cieplej.  

sobota

Szedłem wieżowcami i betonem. Wszystkie były takie same, dokładnie takie same. Ktoś je kopiował i wklejał, tak długo, aż stworzył wystarczająco dużo miejsca dla wszystkich. Mijałem, na dole, kolejne klatki, skopiowane i wklejone. Dziwne, że ludzie kiedyś tak różni, godzą się na życie w takich samych klatkach.
Zabroniono mi miłości. Czuję się nienasycony, gdyż posiadam tylko jedną miłość do wykorzystania, a ja chcę więcej. Zabroniono mi miłości do kogoś innego niż ona. Niespełnione spełnienie.
Beton odbijał moje przyspieszone kroki, gdy zmierzałem do celu. Przebiegła obok mnie dziewczyna. Nie słyszałem uderzeń jej stóp o dachy. Miała piękne brązowe włosy. Może w słońcu byłyby rude? Może, gdyby było słońce. Dążyłem do celu przez czarne trawniki i zszedłem już na chodnik. Po niej został piękny, świeży zapach, ale zabroniono mi miłości.
Dotarłem do celu, do kolejnej klatki, do sklepu. W środku, w dużych kontenerach można znaleźć wszystko! Wszystko, co jest potrzebne do życia. Przestępując przez rozchyloną furtkę, po prawej mignął mi tylko biały i zniszczony napis na pomarańczowym tle: MPO.

czwartek

"Even if I stop wanting you (...) / I'll be some next man's other woman soon"

 Trzeba przygotować coś na obiad, nawet jeśli nie jesteś głodny. Taki kanon urody życia codziennego: obiad. Bez pomysłu smażę naleśniki. Powinnam napisać rzewnie, że smażę je po raz ostatni dla niego, ale one są tylko dla mnie i z nikim się nie podzielę. Nawet nie pamiętam, kiedy ostatni raz zrobiłam coś specjalnie dla niego. I smażąc te cholerne naleśniki, wnioskuję, że ten koniec nie był nawet prozaiczny.


środa

 Odpadają mi od głowy kolejne guziki. Nie mam czym ich przyszyć. Zależnie od nastroju nie mam albo nitki, albo igły. A teraz nie mam guzika.  

wtorek

"Yeah, I don't wanna be the one / Makin' all the noise"

                         Kobieta z wahaniami nastrojów jest bardziej atrakcyjna dla mężczyzny.
                         Kobieta szukająca partnera podkreśla swoją opiekuńczość.  
                         Mężczyzna szukający partnerki na jedną noc szpanuje samochodem.
                         Wahania nastrojów – mówią, że dlatego, że będzie siedziała w domu, a ja mówię: ponieważ nie jest nudna.
                         A mężczyzna szukający matki dzieciom? A to nie wiem;)

poniedziałek

"I know you want to make love to me"

 Bardzo dziwne – podrywa cię 17-latek.
 Paradoksalnie – czujesz się starsza o następne parę lat.

"Oooh baby, wanna get in a fight (...) / Let's go and kill someone"

 Cztery godziny bezsenności: od 2 do 4. Można czytać, słuchać muzyki, przeglądać ulubione strony, kurwa, poezję można pisać.
Przypomniało się akurat, jak Różowa Spuchnięta Wódką Mordka na tylnym siedzeniu audi zawołała do mnie: „Ej, ruda myszko!” Pokazałam palec, Mordka bardzo się zdenerwowała i zawołała: „O, ty dziwko! Ty kurwo... Tyle Ci mogę wsadzić!” Poszłam dalej. A potem On mi powiedział: „Obudziłaś w nim najgorsze kompleksy, wygrałaś”. A przecież Mordka i tak sobie z tego nie zdaje sprawy. Cierpi na chroniczny brak myśli, dwójkę dzieci i żonę, której nie szanuje, ale ona wysiadając z audi, może pochwalić się błyszczącymi cekinowo kozaczkami. I zapomina, że przed chwilą została wyzwana od dziwek i szmat, od, tak po prostu, albo dlatego, że nie dała mu rano dupy.

niedziela

Like I don't mind / Be a big mistake for you to wait / And help me waste your time / Really, love, it's fine / Said, ""Really, love, it's fine.""

 UMOWA O DZIEŁO

            Zatrudniony zobowiązuje się do:
          1. Partnerskiego podejścia do wspólnika zarówno w relacjach dnia codziennego, jak i w łóżku.
          2. Zapewniania wygody sobie oraz wspólnikowi.
          3. Spędzania nieokreślonej dokładnie liczby godzin w tygodniu ze wspólnikiem.
          4. Uprawiania namiętnego seksu.
          5. Przytulania w nocy.
          6. Stałego kontaktu ze wspólnikiem, ale bez przesady.
          7. Bycia kumplem zafascynowanym fizycznie oraz prowadzenia inteligentnie rozwijających rozmów.
          8. Nie bycia zazdrosnym i pozostawiania dużej swobody wspólnikowi i sobie, co jednak nie pozostawia miejsca na zdradę.


            W razie nawiązania relacji bliższej z innym osobnikiem rodzaju ludzkiego, należy odpowiednio wcześniej powiadomić wspólnika o zaistniałej sytuacji.


Miejsce, data, podpis

piątek

"Show me how you do that trick The one that makes me scream"

 Dzień, w którym nic się nie chce. Zmuszasz się nawet do wypicia herbaty. Stres ściska żołądek i wpychasz śniadanie pięściami. Jutro coś się zdarzy.  

czwartek

"Cause all you people are vampires"

 Pierwszy raz zawitałem dziś do luksusowych delikatesów Lama. Oczom mym ukazało się piękne wnętrze, z równiutko postawionymi regałami, na których równiutko czekały na zakup najlepsze produkty. Wszystko było czyściutkie i nowiutkie. I średnio dwa razy droższe niż w sklepie „u pani Heni” za rogiem. Dokonałem zakupów na jeden dzień dla trzyosobowej rodziny i zapłaciłem tyle, że normalnie bym miał na tydzień tego jadła. Następnie poszedłem z żoną i córką na inne zakupy, w wyniku czego wydałem tyle, ile zarabia średni Polak w miesiącu. Wszytko piękne i czyste. Wszystko w promocjach i dla wszystkich! Tylko ta kobieta za kasą taka brzydka i smutna.  

wtorek

Showing no mercy...

I znów niczego nie jesteś pewien.
I patrzysz na starość, bo jest taka okropna.
A zawsze to lubisz.

I możesz z łatwością wnioskować, że też tak będziesz oglądany.
Z obrzydzeniem nie będzie chciała wejść do wody, w której ty zamoczysz zwoje zmarszczek i żył.
A z zachwytem widzisz swoje gładkie powierzchnie i opływającą po nich wodę.

I cieszysz się, że masz wciąż tyle samo skóry na obwisłych piersiach.
I cieszysz się, że masz takie same oczy pod cieniami.
I cieszysz się, że potrzebujesz tylko jednej kuli
żeby więcej się nie cieszyć.

...I'd do it again


przez w.

poniedziałek

"I'm really not supposed to..."

She was close
Well you couldn't get much closer
She said ""I'm really not supposed to
But yes, you can call me anything you want.""



To właśnie pokazuje jak można się poświęcić. To jest oddanie macierzyńskie, którego nie zna Rafał, ale które pewnie pozna jego dziewczyna. Na razie jedyne, co mu pozostaje udowadniać to oddanie dla swojej „ukochanej”.
Ciekawe było, że pewnego dnia postanowił zmienić, dość drastycznie, swoje życie. Postanowił odejść od przeszłości w strachu przed przyszłością. Niefortunnie wiązało się to z rozstaniem z tą, której był tak pewien. Był pewien do granic możliwości. I poczuł wolność, wyzwolenie, zadowolenie wraz z podjęciem decyzji, a wcześniej mówiono, że nie umie podejmować stanowczych kroków. Po pewnym czasie trochę zwątpił, ale czuł nadal niesprecyzowane, wyzwalające uczucie.
Teraz czuje, że czekają go nowe „przygody”. Poznaje siebie we wszechogarniającej samotności. Poznaje ludzi, którzy czują to, co on. I zastanawia się, czy może wreszcie komuś powiedzieć: "I'm really not supposed to but yes, you can call me anything you want." 

sobota

dialog

  • Ej! Czy myślisz, że picie w samotności to oznaka alkoholizmu? A może jakichś zaburzeń, np. beznadziejności lub depresji?
  • Nie no wiesz... jak by ci to powiedzieć? Chyba nie ma z Tobą aż takiego dramatu, bo mówisz mi o tym pierwszy raz.
  • No, bo to jest pierwszy raz.
  • To luz. W takim razie dojrzewasz.
  • O kurwa...
  • No co?
  • Bo, kurwa, to trochę jest dla mnie niespodziewane.
  • Niespodziewane? Masz 22 lata, więc mogłeś się spodziewać, że zaczniesz dojrzewać.
  • A skąd! Ja to myślałem, że to dopiero koło trzydziestki nadejdzie... Czy to oznacza, że powinienem podjąć jakieś znaczące decyzje? Nie wiem... Zmienić coś?
  • No może, jakaś praca, określenie planów na przyszłość...
  • Czyś ty zgłupiała?! Plany na przyszłość... Kurwa... Takie mam plany, żeby się jutro najebać, a pojutrze mieć kaca aż do wieczora, kiedy znów się napierodlę... hehe...
  • The bill, kurwa, royal with cheese.
  • No, o co ci chodzi, kobieto? Ja się martwię o siebie, chyba. Bo, słuchaj, od paru miesięcy jestem rozjebany na maksa. Nic do mnie nie dociera, nic mnie nie cieszy. Myślałem, że jak pojadę na tę cholerną wieś, to mi się poprawi. A tymczasem jest jeszcze gorzej. Mam jakieś napady załamania. Nie wiem, co ze sobą zrobić. Nie umiem siebie sam zaakceptować. Jak jestem z ludźmi, to wszystko działa: dobrze się bawię, śmieję się, gadam... a jak zostaję sam, to mam dramat. No i teraz jeszcze to picie doszło, więc się martwię. A już nie wspomnę, że mnie ludzie, których wcześniej lubiłem, wkurwiają niezmiernie.
  • Przykro mi, nie wiem, co mogę Ci poradzić. Weź się w garść?
  • Już się trochę wstawiłem tym samotnym piciem.
  • I co?
  • I jest lepiej.
  • Kurwa.
  • Wiem.
  • ...
  • ...
  • Odpuść sobie. Olej część spraw, ludzi, świata.
  • Chciałbym, ale za bardzo wszystko czuję. Wiesz, jest taka dziewczyna, z innego miasta. I nie potrafisz sobie wyobrazić, jak ona na mnie wpływa. Wszystko, co ona zrobi, mnie definiuje: humor, ubiór, sposób golenia się. A wiesz, że widziałem się z nią tylko dwa razy? Raz na imprezie, a raz już, jak się umówiliśmy. No i się broniłem przed nią jak cholera. Tylko, że to ona wyznacza mój nastrój. A wiem, przecież, że to bez sensu.
  • Przesadzasz?
  • No, trochę, ale inaczej nie umiem. Broniłem się, jak nie wiem co, ale teraz, gdy już wiem, że jadę do niej na dwa dni... to już ma wszystko. Ma mnie całego.
  • No to nieźle. Wiesz, to chyba lepiej.
  • Tylko, że ja się niesamowicie boję.
  • Czego?
  • Zdrady? Nie wiem. Boję się zaufać. Boję się, że ona mnie nie traktuje tak jak ja ją. A z kolei, ja jej nie traktuję jakoś nadzwyczajnie. Myślę, że jest jasne, że jestem nią zainteresowany, ale wiadomo, że się prawie nie znamy.
  • Pozwól jej i pozwól sobie. Zaufaj jej albo chociaż daj jej trochę zaufania na kredyt.

„Zaczynałem pisać i zaczynałem pić. Skończyłem pić i pisać.”

nadesłane przez ms


czwartek

stary Młody

 Idąc ulicą w centrum dużego miasta, widzimy mnóstwo młodych ludzi. W większości są ładnie ubrani i mają ładne buzie. W domach mają ładnych rodziców i takie same zwierzątka. Są modni i mają modnych przyjaciół. O 12 chodzą na lancze do modnych knajpek, a po południu na kawę do modnych kawiarni. Wieczorem zazwyczaj piją modne drinki w najdroższych pubach w ich modnym mieście.
Idąc ulicą w centrum dużego miasta, gdzieniegdzie dostrzegamy starych i przygarbionych, wiekowych ludzi, którzy drepczą ostatkiem sił gdzieś pod ścianami kamienic. Przemykają od bramy do bramy, byle się nie wystawić na słońce, byle nie zostać zauważonym. Wiosną nadal chodzą w ciemnych, zimowych płaszczach, a latem trochę od nich śmierdzi. Nie dlatego, że są biedni, po prostu taką mają mentalność. Z przerażeniem patrzą na modną roześmianą młodzież i już nie pamiętają czasów, gdy byli tacy sami.
Siedząc w oknie kawiarni w centrum dużego miasta, widać starych i młodych ludzi, których dzieli przepaść. Wydaje się, że należą do innych światów. Jedni do ładnego i wesołego, a ci drudzy, cóż, ci drudzy może kiedyś do niego należeli, ale teraz ich świat jest brudny i zły. Po brzegi wypełniony lękami. Ci drudzy pewnie zostali przed chwilą wypuszczeni z autokaru wycieczkowego, który ich tu dowiózł, żeby pokazać młody świat. To jest dla nich jak wyjście do kina na „zachodni film” pachnący perfumami, których nigdy nie poczują. Są dzicy, bo wszytko ich dziwi. Po chwili widzę, że młodzi i starzy wcale nie są sobie obcy. Oni wszyscy są z jednego miejsca, oni wszyscy są tacy sami, oni wszyscy są tak samo zgorzkniali.  

poniedziałek

Śmieszny dramat

 Zostawiając wszystko za sobą, nauczyła się zapamiętywać szczegóły. Jej życie składa się ze wspomnień, oczywiście, nadzwyczaj pięknych. Pamięta pierwszy pocałunek, mimo że nie był rewelacyjny. Pamięta też pierwszy seks z nim, mimo że było to co najmniej średnie przeżycie. Przed oczami widzi wszystkie razem zwiedzone miejsca i słyszy śmiech.
Od śmiechu powinienem zacząć, bo jej życie jest wypełnione śmiechem trochę szczerym, trochę dramatycznym i zazwyczaj ironicznym. Śmieje się w kościele i na ławce, bo nie wyróżnia świętości. Chyba ma jakieś problemy z tym śmiechem. Mimo tego jest wesoła też czasem w sobie.
Od ironii też mogłem zacząć, bo życie widzi przez pryzmat ironii i jest przekonana o tym, że tak jest najlepiej i oryginalniej. Uważa, że istota ironii jest dostępna tylko dla nielicznych, dla inteligentnych i błyskotliwych. Często obraża ironią ludzi, ale tylko tych, których lubi. Czasem jest u skraju wytrzymałości i wtedy ironia ją ratuje przed wybuchem niepohamowanej złości.
Teraz parzy na wspomnienia z ironią i śmiechem. Brawo! I dramat.  

przesłane przez: i.

niedziela

dupa w allerod

  • Nazwać siebie felietonistą to zbyt dużo, gdy pisze się takie bzdety.

  • To powiedz mi, mój drogi, jak mam siebie nazwać? Czy jestem pisarzem? Czy jestem męczącym i zapatrzonym w siebie gejem, którego spełnia patrzenie na siebie w lustrze?

  • Cholera, wolę tę pierwszą opcję, ale boję się, że prawdziwa okaże się ta gorsza. Robi trochę chujowe wrażenie.

  • Prawda? To może powiesz mi, jak mam zatytułować to gówno?

  • No, nie wiem może gówno?

  • Ale wiesz to się będzie wpisywało w jakiś „trynt”. Taki, co pokazuje, że autor ma do siebie dystans, ale jednocześnie pokazuje, że oczekuje jakichś pochwał. No, że niby wcale to nie jest gównem.

  • No to może takie słowo „dupa”? Wiesz, ono jest zajebiste i wyraża wszystko. Tak jak „chuj”, ale „chuj” może być zbyt obcesowy.

  • To może być „dupa”.