czwartek
wtorek
zaczyna się lekka paranoja
kiedyś była wena i mnóstwo myśli na metr. teraz jest wszystko takie jednokolorowe, a przecież wolę kwiaty. dlatego kupuję wszystko w ten wzór i w ten zapach. no i brak przemyśleń, brak emocji. pewnie zbiera we mnie lawa, zaleje świat i nie zostanie ni liść, ale to nie moje słowa.
tylko tania akcja promocyjna, bo produkt nawet się łatwo nie pali
kosz ze śmieciami pełny i łatwopalny, ale jego akurat nie podpalam...
kiedyś była wena i mnóstwo myśli na metr. teraz jest wszystko takie jednokolorowe, a przecież wolę kwiaty. dlatego kupuję wszystko w ten wzór i w ten zapach. no i brak przemyśleń, brak emocji. pewnie zbiera we mnie lawa, zaleje świat i nie zostanie ni liść, ale to nie moje słowa.
tylko tania akcja promocyjna, bo produkt nawet się łatwo nie pali
kosz ze śmieciami pełny i łatwopalny, ale jego akurat nie podpalam...
poniedziałek
piątek
już przestałem się po prostu przejmować
niczym, nikim
czasem tylko korzystam z podczerwieni, żeby zobaczyć jej myśli. najczęściej mi je ktoś tłumaczył, ale teraz nawet nie zadaję pytań. trochę zrezygnowałem, trochę się przyzwyczaiłem, że nie zrozumiem jej. nie zmienię, to też wiem. chyba muszę się odkleić od jej chorych opinii na mój temat. tych opinii, które tak często mnie ranią, a tak naprawdę wcale tego nie robią. zastanawiam się jakby wyglądało moje myślenie bez tego zawsze obecnego odoru jej skóry. czy nie uważałbym, że przesadza? pewnie, gdyby zapytała mnie o moją sytuację, a ja nie czułbym tego zapachu, powiedziałbym, że trzeba to skończyć, że nie można pozwalać sobie na takie traktowanie. a ja? ja wybrałem najłatwiejszą drogę: ignorancji. i pewnie będzie myślała, że to ją ignoruję, ale ja tylko ignoruję jej zachowanie. czasem.
niczym, nikim
czasem tylko korzystam z podczerwieni, żeby zobaczyć jej myśli. najczęściej mi je ktoś tłumaczył, ale teraz nawet nie zadaję pytań. trochę zrezygnowałem, trochę się przyzwyczaiłem, że nie zrozumiem jej. nie zmienię, to też wiem. chyba muszę się odkleić od jej chorych opinii na mój temat. tych opinii, które tak często mnie ranią, a tak naprawdę wcale tego nie robią. zastanawiam się jakby wyglądało moje myślenie bez tego zawsze obecnego odoru jej skóry. czy nie uważałbym, że przesadza? pewnie, gdyby zapytała mnie o moją sytuację, a ja nie czułbym tego zapachu, powiedziałbym, że trzeba to skończyć, że nie można pozwalać sobie na takie traktowanie. a ja? ja wybrałem najłatwiejszą drogę: ignorancji. i pewnie będzie myślała, że to ją ignoruję, ale ja tylko ignoruję jej zachowanie. czasem.
środa
Nie zadaję normalnych pytań.
Co tu robisz?
Na jak długo przyjechałeś?
Gdzie mieszkasz i z kim?
Gdzie pracujesz?
Który to miesiąc?
Chłopiec czy dziewczynka?
Co robi Twój mąż?
Co studiujesz?
Jaką ocenę dostałaś?
Ile kosztowała ta sukienka?
Ile masz sypialni?
Co robią Twoi rodzice?
Kiedy przyjeżdża Twoja dziewczyna? Na jak długo?
O czym rozmawiam z ludźmi?
" Ich romans i dwa małżeństwa były jak trąba powietrzna, która zmiotła ich poprzednie związki, a gdy opadł kurz, szybko się okazało, jak trudno na zgliszczach wybudować coś sensownego, zwłaszcza gdy w grę wchodzą dwie tak silne osobowości. Łącząca ich namiętność była równie głęboka jak rozpaczliwa i destrukcyjna. Przytulali się i adorowali, by za chwilę wyzywać się i nienawidzić. A wszystko to pod ostrzałem paparazzich, którzy wisieli na latarniach, dzwonili do ich domu przebrani za hydraulików i księży. Jeśli pili, to na umór, jeśli się bili, to tak, że Elizabeth przez wiele tygodni ukrywała twarz pod ciemnymi okularami. 'Może kochaliśmy się zbyt mocno?' - powie potem, gdy ich drugie małżeństwo zakończy się w 1976 roku rozwodem."
źródło: http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,53662,7651911,Elizabeth_Taylor_cwierka.html
źródło: http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,53662,7651911,Elizabeth_Taylor_cwierka.html
niedziela
A wy jesteście tacy, kurwa, ucieszeni na tych zdjęciach. Nienawidzę ich. Nienawidzę każdego rysunku jej uśmiechu, każdego tonu jej śmiechu, nitki jej włosów, przestrzeni, którą zajmuje wokół ciebie. Jest fałszywa, niemiła, patrzy tylko na siebie, a może też na ciebie... jest samolubna i skąpa, nie wie, że nigdy jej nie polubię, nie wie, że jej nie lubię, nie chcę. Nikt nie wie, tylko ja już wiem, że będę się męczyła i udawała, że jest dobrze, że mi nie przeszkadza, że lubię się z nią spotykać, że nie jestem zazdrosna. Nie jestem zazdrosna o jej telefony, słowa, czas, który mi kradnie. Będę musiała tylko bardzo uważać, żebyś niczego nie zauważył, żeby nie było ani jednego grymasu, żeby nikt się nie dowiedział, że muszę ją mieć blisko. Jest głównym wrogiem. Jest marnotrawna i uważacie ją za piękną. Jest prosta i wygłasza proste opinie, tonem znawcy. Nie znoszę oczywistości. A ona będzie oczywiście.
sobota
czwartek
Subskrybuj:
Posty (Atom)